Marek Majewski na Danielce 2018

W tym roku na Danielce będziemy gościć słynnego artystę-satyryka Marka Majewskiego, który nie dość, że uraczy nas swoim recitalem, to jeszcze poprowadzi cały sobotni koncert wieczorny 🙂

Poniżej fragment ze strony http://marekmajewski.pl

Autor i kompozytor, śpiewający poeta i satyryk, felietonista i szantymen. Scenarzysta i reżyser, a także konferansjer programów estradowych, telewizyjnych i radiowych. Urodził się w roku 1952 w Warszawie, w znaku Skorpiona, co już wróżyło mu karierę artysty – satyryka. Warszawiak – jak mówi – z pradziada, ale nie z dziada. Bo dziadek musiał przed prześladowaniami carskimi uciekać z Warszawy i do swojego miasta wrócił dopiero jego syn, czyli ojciec Marka. Od dzieciństwa związany z warszawską dzielnica Żoliborz. W czasie okupacji, mama prowadziła tajne komplety, ojciec zaś walczył w Powstaniu Warszawskim. Jest artystą – samoukiem. Z wykształcenia mgr inż. lotnictwa, ze specjalnością konstruktor lotniczy, co niewątpliwie pomaga mu przy konstruowaniu piosenek, wierszy i fraszek.
Zadebiutował w wieku 9 lat, występując w Domu Spokojnej Starości z piosenką Jabłuszko pełne snów z repertuaru Mieczysława Wojnickiego. Piosenka trudna do zaśpiewania dla dziecka, podbiła jednak publiczność, starszą przeciętnie o 60 lat od wykonawcy.
Chociaż ukończył Politechnikę Warszawską, w czasie studiów śpiewał w chórze Uniwersytetu Warszawskiego, a na macierzystej uczelni udzielał się w studenckim ruchu turystycznym, któremu wtedy towarzyszyło wiele imprez piosenkowych. Wielokrotnie brał udział w gdańskim przeglądzie piosenki turystycznej BAZUNA, Giełdzie Piosenki Turystycznej w Szklarskiej Porębie, Festiwalu YAPA w Łodzi i poznańskim w Festiwalu Piosenki Rajdowej. I wszędzie tam gdzie zagrał i zaśpiewał, zdobywał nagrody i wyróżnienia. Zaangażował się w piosenkę turystyczną do tego stopnia, iż stworzona przez niego grupa PUW, składająca się ze studentów Uniwersytetu i Politechniki, śpiewała na przeglądach piosenki turystycznej chorały Jana Sebastiana Bacha.
Z czasem jednak artysta zmienił swoje upodobania i zaczął tworzyć i śpiewać piosenki zaangażowane z zacięciem satyrycznym. Prezentował je na ważnym wówczas na piosenkowej mapie Polski przeglądzie SMAK (Spotkania Młodych Autorów i Kompozytorów) w Myśliborzu, któremu towarzyszyły warsztaty prowadzone przez wybitnych twórców. m. in. Jonasza Koftę i Agnieszkę Osiecką. Do Myśliborza jeździł jako uczestnik, potem jako były laureat, potem jako juror, wreszcie jako kierownik artystyczny.

Równolegle z nowym repertuarem występował na estradach studenckich. Na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie na początku lat 80. ub. wieku. Jury przyznało Majewskiemu wyróżnienie za piosenkę „Eine kleine Schnapsmusik”, która dotyczyła alternatywnej historii bitwy pod Austerlitz. Po tym sukcesie kariera artysty potoczyła się znacznie szybciej. Rozpoczął współpracę z Kabaretem Autorów ZAKR-u (Związku Polskich Autorów i Kompozytorów), śpiewając swoje piosenki na jego dwóch scenach – w kawiarni Nowy Świat i w Hotelu Victoria. – Pamiętam, jak 12 grudnia 1981 roku naiwnie zastanawialiśmy się w kabarecie, jak my będziemy grać, gdyby ogłoszono stan wyjątkowy – wspomina.
W stanie wojennym Marek Majewski zawiesza oficjalną działalność estradową, pokazuje się jedynie na prywatnych i zamkniętych koncertach kabaretowych. Wspomina, że kiedyś po koncercie w Częstochowie organizatorzy zapewnili mu obstawę kilkunastu rosłych studentów w drodze na dworzec, ponieważ byli przekonani, że SB będzie go chciało aresztować.
Że jednak z koncertów podziemnych trudno było utrzymać rodzinę, równocześnie pisze i publikuje wiersze i bajki w dziecięcym tygodniku Świerszczyk, które obecnie można znaleźć w podręcznikach szkolnych do języka polskiego. Twórczość dziecięca przełożyła się na szereg spotkań autorskich i koncertów w szkołach i przedszkolach w całym kraju. Występował na antenie radiowej w audycji „Radio – Dzieciom”, a potem, ale to już w latach 90-tych, w telewizyjnej „Ciuchci” stworzył postać Pana Poety. Z tego okresu pochodzą piosenki nagrane na płytę „Piosenki Dziecinne”.

Dużo pisał i coraz częściej grał na estradzie. Bezpośrednio po stanie wojennym podjął współpracę z kabaretem Długi i Grupą Jacka Zwoźniaka oraz współtworzył Studio Piosenki „Hybrydy”. Żartuje, że w tamtych czasach cenzura znała jego teksty lepiej, niż publiczność i o potyczkach z cenzurą mógłby napisać całą książkę lub pracę doktorską.
Najgorzej było w Szczecinie. Na FAMIE nieżyczliwa cenzorka wycięła mu wszystkie zgłoszone teksty, więc zaśpiewał je bez cenzury, po czym natychmiast po koncercie wsiadł na prom i opuścił Świnoujście, dzięki czemu studencki kierownik Młodzieżowego Domu Kultury mógł się wytłumaczyć, że Majewskiego już w mieście nie ma, bo on go z FAMY wyrzucił. Nieco lepiej było w Warszawie (chociaż tam, oprócz cenzury oficjalnej była jeszcze cenzura nieformalna w postaci Wydziału Kultury i ta odebrała mu życiową szansę wystąpienia w programie jego mistrza – Wojciecha Młynarskiego), jeszcze lepiej w Krakowie, a najlepiej w Gorzowie Wielkopolskim. Bo tam był cenzor, który pod pseudonimem pisywał dla miejscowych aktorów programy kabaretowe. I opowiadał, że dostawał z centrali ostrzeżenia, że tam, na jego terenie, działa antyustrojowy kabaret. Po jakimś koncercie jeden z tych swoich programów przysłał Majewskiemu do „koleżeńskiej” oceny. – „To była najtrudniejsza recenzja w moim życiu” – opowiada satyryk – Ale udało się wybrnąć. Dzięki temu i ja, i co radykalniejsi koledzy, jak Przemek Gintrowski i Maciek Zembaty, mogliśmy jeździć po kraju z pieczątką cenzury z Gorzowa Wielkopolskiego. A pointa tej historii nastąpiła parę lat później. – Już za wolnej Polski opowiedziałem w wywiadzie dla gorzowskiej gazety, że ich miasto było w PRL enklawą wolnego słowa. I wtedy odezwał się do mnie ów (były już) cenzor z gorącym podziękowaniem. Bo ta opinia pozwoliła mu uniknąć ostracyzmu towarzyskiego i zaczęto mu na powrót podawać rękę. […]

Wszystkie prawa zastrzeżone @ TPPS Danielka